Pasja czytania. Jak rozbudzić w dzieciach miłość do książek?

Szkolne niepowodzenia bardzo często mają u podłoża źle opanowaną technikę czytania. Opóźnienia z klas 1-3 w starszych klasach już się tylko nawarstwiają i skazują ucznia na ustawiczne problemy w nauce. Czytanie to najważniejszy szkolny nabytek.

Skąd problemy z czytaniem. Dlaczego dzieci często nie chcą i nie lubią czytać. Przyczyna tkwi nie tylko w coraz większym rozmijaniu się tradycyjnego nauczania z multimedialną rzeczywistością, nie tylko w malejącej randze czytania jako sposobu spędzania czasu. Bierze się także stąd, że nie zdajemy sobie sprawy, że czytanie to rodzaj uzależnienia.

Zakładam, iż czytający te słowa należą do grupy zwiększonego ryzyka. Proponuję więc Państwu krótki test. Proszę odpowiedzieć na 5 pytań:

  1. Czy przed zaśnięciem musisz, po prostu MUSISZ, przeczytać chociaż kilka stron?
  2. Czy nie wsiądziesz do pociągu/autobusu, jeśli nie masz przy sobie lektury na podróż?
  3. Czy czytasz wszystkie bilbordy, które mijasz w trakcie spaceru, jazdy samochodem, rowerem itp.?
  4. Czy sięgasz po lekturę, by uspokoić skołatane nerwy, poprawić sobie nastrój, odpocząć?
  5. Czy zdarzyło Ci się chować przed kimś książkę, by być pierwszą osobą, która ją przeczyta?

Każdy, kto udzielił dwóch lub więcej odpowiedzi TAK, powinien mieć świadomość, że jest uzależniony od czytania. Oczywiście, nie ma powodu do niepokoju. Czytanie nie jest uzależnieniem inwazyjnym, nie czyni szkód w organizmie i psychice uzależnionego. Piszę to wszystko nie po to, by kogokolwiek przerazić. Warto jednak zdać sobie sprawę ze swej „choroby”, ponieważ prawidłowością jest, że uzależniony zawsze będzie ostatnią osobą, która się do swojego uzależnienia przyzna.

Aby nie straszyć nikogo medyczną terminologią, zaproponuję sformułowanie, na które chyba każdy się zgodzi.

Czytanie to bakcyl

To pasja, podobna do tej, która każe ludziom zdobywać Himalaje, skakać na spadochronach czy godzinami oglądać znaczki pocztowe. Podobna nie tylko w zaangażowaniu, którego wymaga, lecz także w umiejętnościach, które są konieczne do jej uprawiania.

Czytanie to sztuka bardzo trudna, z czego nie zdaje sobie sprawy większość zarażonych tą pasją. Nie pamiętają własnych trudów nauki czytania. By je przypomnieć, przywołajmy fragment „Antka” Bolesława Prusa:

Jednego dnia na dworze mróz był lżejszy, profesorowi także jakoś serce odtajało, więc chciał wytłumaczyć najmłodszym swoim wychowańcom pożytek pisma.

— Patrzcie, dzieci, — mówił, pisząc na tablicy wyraz dom: — jaka to mądra rzecz pisanie! Te trzy znaczki takie małe i tak niewiele miejsca zajmują, a jednak oznaczają — dom. Jak tylko na ten wyraz popatrzysz, to zaraz widzisz przed oczyma cały budynek, drzwi, okna, sień, izby, piece, ławy, obrazy na ścianach, krótko mówiąc: widzisz dom ze wszystkiem, co się w nim znajduje.

Antek przecierał oczy, wychylał się, oglądał napisany na tablicy wyraz, ale domu żadnym sposobem zobaczyć nie mógł. Wreszcie trącił swego sąsiada i spytał:

— Widzisz ty tę chałupę, co o niej profesor gadają?

— Nie widzę — odparł sąsiad.

— Musi to chyba być łgarstwo! — zakonkludował Antek.

Ostatnie zdanie usłyszał nauczyciel i krzyknął:

— Jakie łgarstwo? Co łgarstwo?

— A to, że na tablicy jest dom. Przecie tam jest ino trochę kredy, ale domu nie widno — odparł naiwnie Antek.

Nie wystarczy analiza słuchowo-wzrokowa, znajomość liter i głosek, trzeba jeszcze abstrakcyjny znak graficzny odnieść do realnego desygnatu. Pół biedy, jeśli chodzi o dom, ale co z „honorem” na przykład?

Wniosek z dotychczasowych rozważań płynie oczywisty – nauka czytania to nie tylko nauka określonej umiejętności. Chodzi nie tylko o opanowanie techniki czytania, choć bez niej nie ma mowy o dalszych krokach. Jednak przede wszystkim

Nauka czytania to zarażanie pasją

To stwierdzenie z góry przesądza o kilku ograniczeniach.

Po pierwsze – wszystkich nie zarazimy. To nierealne, by cała klasa zapałała miłością do czytania. Ale możemy sprowokować modę na czytanie. Niech to będzie nawet czytanie komiksów (pisanych normalnym tekstem, a nie „drukowanymi”), pisemek (byle nie „Bravo”), książeczek o zerowej wartości literackiej (byle nie antywychowawczych).

Po drugie – jeszcze nikt nie zaraził się jakąś pasją pod przymusem. Trzeba go zachęcić. Wiadomo, że nic tak nie zachęca jak dobry przykład. Nie bójmy się wyjąć na przerwie, podczas wycieczki, przed lekcją książki i udawać, że ją czytamy. Niech ładna okładka zawsze wystaje z naszej torby. Czytajmy uczniom na głos podczas przerwy śniadaniowej książki ciekawe dla nich, pełne przygód. Można przerwać czytanie w najciekawszym momencie i rozdać chętnym odbitki ksero z dokończeniem rozdziału.

No i najważniejsze – korzystajmy z możliwości, jakie oferują nam podręczniki. Pokazujmy na przykładzie tekstów z podręcznika urodę lektury. Zacznijmy omówienie od 5 minut dla klasy, podczas których dzieci swoim językiem, bez naszego korygowania, opowiedzą, co im sie podobało, co „było fajne”. Niech się nawet pokłócą. W ten sposób same nawzajem będą się zachęcać do konkretnego tekstu, a w dalszej perspektywie – do czytania w ogóle. Większość ludzi z lubością czyta własne teksty, z nieco mniejszą, ale tylko nieco – teksty znajomych. Namówmy najlepszych uczniów w trzeciej, a nawet drugiej klasie do założenia blogów. Po krótkim czasie będą je czytać wszyscy uczniowie, niektórzy odważą się na naśladownictwo. A żeby pisać – trzeba czytać! W ten sposób wyszukuje się pomysły, tematy, inspiracje.

Nie bójmy się najnowszych rozwiązań technicznych. Naciskajmy dyrektorów w sprawie zakupu tablic interaktywnych, wykorzystujmy w jak najszerszym stopniu multibooki, e-booki, a od czasu do czasu także audiobooki. A gdy nam się wydaje, że to melodia odległej przyszłości, przypomnijmy sobie, ile lat temu mówiliśmy to samo na temat internetu. Wciągnijmy do współpracy rodziców. Wskażmy teksty z podręcznika, które warto przeczytać w domu, bo są trudne, ciekawe czy też dlatego, że na lekcjach nie starczy na nie czasu. Zorganizujmy wspólne z dziećmi „Rodzinne spotkania z książką”, na których dzieci będą czytać rodzicom wybrane przez siebie teksty. Podejmując te wszystkie i inne jeszcze działania, miejmy świadomość, iż współczesne dzieci otrzymują niezwykle bogatą ofertę spędzania czasu wolnego i tylko część z nich na jednym z pierwszych miejsc postawi czytanie. Ale każdy czytelnik więcej, to o jednego dobrego ucznia więcej, jest więc o co walczyć.