Javascript is required

Jak pomóc dziecku odkryć i rozwinąć talent?

Autor: Magda Niemczuk-Kobosko, 03.04.2024

Wiedza i rozwójStrefa inspiracjiTydzień dzieckaWsparcie psychologiczne
Podziel się

Talent to nic innego jak zdolność, inklinacja, dar, który można rozwijać lub zmarnować. Doceńmy go, ale nie przeceniajmy. Anglicy mają nawet powiedzenie, że geniusz to „1 proc. inspiracji i 99 proc. perspiracji”. Czysty talent, bez pracowitości i ćwiczeń, jest niewiele wart, pozostaje zaledwie niewykorzystanym potencjałem.

Sir Ken Robinson, wybitny brytyjski edukator, mówca i pisarz, w słynnym już przemówieniu „Czy szkoła zabija kreatywność?”, wygłoszonym na platformie TED, opowiada historię dziewczynki, która uchodziła w szkole za nadmiernie ruchliwą i niezbyt lotną, więc mama przyprowadziła ją do lekarza, żeby wyleczył córkę z nadpobudliwości. Psychiatra porozmawiał z dziewczynką, a potem wraz z matką wyszedł na chwilę z pokoju, zostawiając włączone radio. Kiedy ośmiolatka została sama i usłyszała muzykę, natychmiast zeskoczyła z fotela i zaczęła tańczyć. Diagnoza nie pozostawiała wątpliwości: „Pani córka nie jest nadpobudliwa ani opóźniona, ona po prostu jest tancerką. Proszę wysłać ją do szkoły baletowej”. Kłopotliwa pacjentka nazywała się Gillian Lynne, przez wiele lat była solistką brytyjskiej Royal Ballet School oraz autorką wybitnych choreografii do musicali Andrew Lloyd Webbera.

Dlaczego działanie w zgodzie z naturalnymi predyspozycjami jest takie ważne? Znany węgierski psycholog Mihaly Csíkszentmihályi (czyt. Cziksentmihaji) w książce „Przepływ” („Flow”) opisał stan, którego doświadczamy, pracując zgodnie z własnymi przekonaniami, talentami i wartościami. Tytułowy przepływ to uskrzydlające poczucie, że jesteśmy we właściwym miejscu, z właściwymi ludźmi i robimy właśnie to, do czego mamy powołanie. Znają ten stan zarówno natchnieni mówcy podczas przemówień, wybitni sportowcy, inspirujący nauczyciele, jak i chirurdzy wykonujący trudną, ratującą życie operację. Praca w przepływie sprawia, że czujemy się szczęśliwi. A kto nie chciałby się tak czuć?

Mierzyć czy zauważyć

Czy przejawy talentu można ująć w jakąś miarę? Oczywiście, niektóre osiągnięcia, np. postępy w nauce, można zmierzyć i ocenić na skali przy pomocy precyzyjnych i dobrze zaplanowanych narzędzi. Rozwój ludzki jest jednak znacznie bardziej skomplikowanym procesem – w ciągu życia zmieniamy się, ewoluują nasze poglądy, inspirują nas ludzie i miejsca, a dramatyczne wydarzenia potrafią sprawić, że nasze życie wskakuje na nowy tor. Bywa też, że właśnie takie okoliczności wyzwalają w nas pokłady talentów, o których nie mieliśmy pojęcia.

Nikt nie zna dzieci lepiej niż ich rodzice i nauczyciele. Problem w tym, że zarówno pierwszym, jak i drugim brakuje narzędzi do diagnozowania talentów dzieci i młodzieży. O ile można zaobserwować, że ktoś ma „głowę do liczb” czy „ładnie pisze”, o tyle takie cechy jak empatia, wrażliwość społeczna czy „ręka” do zwierząt lub roślin często pozostają niezauważone. Paradoksalnie to właśnie one, a nie świadectwo z czerwonym paskiem, będą kiedyś decydować o satysfakcji z wykonywanej pracy.
Istnieją wprawdzie profesjonalne testy, np. test Gallupa czy polski FRIS, ale zawsze będą one tylko dodatkiem do pracy z dzieckiem, ponieważ nic nie działa lepiej niż obserwacja, nienachalne inspirowanie oraz stworzenie warunków do wypróbowania różnych opcji.

Uczeń i mistrz

Coraz bardziej popularne stają się mniej konwencjonalne formy pracy z dzieckiem, np. tutoring, czyli praca w relacji jeden na jeden, uczeń-mistrz. Bliska, oparta na wzajemnym zaufaniu relacja z dorosłym daje satysfakcję nie tylko podopiecznym, ale i samym nauczycielom. Wielu z nich ma naturalną potrzebę „podania dalej” wiedzy i doświadczenia, a radość, jaką daje śledzenie rozwoju podopiecznego, to jedna z większych przyjemności w zawodzie edukatora.

Tutoring zyskuje na popularności, mnożą się kursy i studia przygotowujące nauczycieli i pedagogów do funkcji doradcy edukacyjnego, ale przecież nie musi to być proces sformalizowany. Stephen R. Covey, autor książek na temat przywództwa i rozwoju osobistego, zwykł mawiać, że w relacjach międzyludzkich „szybko jest wolno, a wolno jest szybko”. Jeśli kontakt opiekuna, rodzica czy nauczyciela i podopiecznego opiera się na podmiotowości i szacunku po obu stronach, to rozwój musi nastąpić.

W domowym tutoringu warto zwrócić uwagę na rolę dziadków. To najlepszy „materiał” na tutorów – są uważni i skupieni na dzieciach, rzadko stosują naciski, zwykle akceptują i interesują się życiem swoich wnuków, dysponują też niezbędnym doświadczeniem i dystansem, często mają pasje, które przekazują wnukom. Podczas warsztatów rozwojowych młodzież bardzo często właśnie dziadków wskazuje jako źródło inspiracji i bezinteresownego wsparcia.

Gospodarka rabunkowa

Carl Honoré, autor książki „Pod presją”, diagnozuje, że żyjemy w epoce przepracowanych i nadmiernie obciążonych dzieci. W ostatnich latach praca z talentami zaczęła niebezpiecznie przypominać rabunkową eksploatację złóż naturalnych – dzieci spędzają poza domem nierzadko kilkanaście godzin dziennie, przewożone między lekcjami tenisa, języków, rysunku czy jazdy konnej. A przecież rozwój to proces, który musi trwać i ewoluować. Nie da się go przyspieszyć.

Tymczasem dzieci snują plany na przyszłość i mają swoje marzenia. Badanie wydawnictwa Nowa Era „O czym marzą współczesne dzieci” pokazało, że uczniowie chcą się realizować i zdobywać doświadczenia. Wśród największych pragnień najmłodszego pokolenia znajduje się wykonywanie wymarzonego zawodu i zdobywanie nowych umiejętności.

Warto więc potraktować czas spędzony w szkole jako czas eksperymentowania, bezpiecznego testowania różnych pomysłów i ścieżek: dla przyszłego weterynarza może to być wolontariat w schronisku, dla myślącego o karierze w polityce – zorganizowanie szkolnych wyborów, dla początkującego pisarza – wydanie własnym sumptem tomiku opowiadań w trzech egzemplarzach, dla młodego fotografa – zorganizowanie wernisażu we własnym domu albo w klasie. Dlatego też doskonałą okazją do odkrywania talentów są projekty edukacyjne, w których dzieci eksplorują dziedziny życia i zdobywają nowe umiejętności pod wprawnym okiem nauczyciela. Wydawnictwo Nowa Era wspiera realizację takich projektów np. w ramach konkursu „Projektanci edukacji”.

Zajęcia dodatkowe – przekleństwo czy błogosławieństwo?

Czy posyłać więc dzieci na zajęcia dodatkowe? Oczywiście, ale warto kierować się zdrowym rozsądkiem i umiarem. Nawet zapalony matematyk po ośmiu godzinach w szkole, dwóch godzinach kółka szachowego i jeszcze przygotowaniach do konkursu kuratoryjnego ma prawo mieć dosyć. Zrównoważony rozwój człowieka uwzględnia kilka aspektów – fizyczny, emocjonalny, intelektualny i duchowy. Nie inwestujmy tylko w jeden z nich. Jeśli nasze dziecko jest wybitnie uzdolnionym programistą, niewykluczone, że spędzi resztę życia siedząc za biurkiem i patrząc w monitor – tym bardziej zadbajmy o to, aby jego rozwój intelektualny szedł w parze fizycznym. Warto też budować w dziecku rezyliencję, czyli umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami. Daje ona poczucie, że porażka to nie koniec świata, a doświadczenie, które zdobywamy dzięki niepowodzeniom, jest nie mniej ważne niż sukces. Nic nie uczy tego lepiej niż regularne uprawianie sportu.

W swoim przemówieniu na TED wspomniany już Sir Ken Robinson opowiada historię Doliny Śmierci, miejsca w Kalifornii, gdzie z powodu najwyższych temperatur na ziemi nic nie rośnie. W 2004 r. na Dolinę Śmierci spadł po raz pierwszy od lat ulewny deszcz i to martwe miejsce zakwitło. Okazało się, że pod powierzchnią pozornie jałowiej doliny drzemią cały czas nasiona możliwości. Jeśli więc chcemy, żeby młody człowiek w pełni rozwinął swój potencjał i wykorzystał przyrodzone talenty, po prostu stwórzmy mu przestrzeń, w której będzie mógł się rozwijać, wspierajmy go dyskretnie i czekajmy, bo talent to nic innego jak wielka cierpliwość.

Łukasz Rynkowski, twórca Pracowni Rozwoju Zainteresowań, pedagog, podaje prostą receptę na to jak wspomóc twórczy rozwój dzieci i młodzieży.

  • Po pierwsze: nie zmuszaj. Upór rodzica zabija radość spontanicznego i twórczego działania.
  • Pod drugie: daj dziecku prawo do zmiany zdania – niech testuje różne opcje. To nie czas na podejmowanie ostatecznych życiowych decyzji.
  • Po trzecie: zastosuj metodę „do trzech razy sztuka”. Jeżeli dziecko chce zrezygnować z jakiejś aktywności, umów się z nim, że może to zrobić dopiero za trzecim razem. Jak wiemy, początki bywają trudne.
  • Po czwarte: daj dziecku czas. Samopoznanie to proces, tu nic nie dzieje się z dnia na dzień.
  • Po piąte: zapytaj dziecko, czy potrzebuje od Ciebie pomocy, na przykład w dopilnowaniu terminów. Jeśli powie, że nie – nie przypominaj i nie ingeruj. Pozwól mu poznać konsekwencje.
  • Po szóste: pozwól swojemu dziecku przejąć odpowiedzialność za swój rozwój.
  • Po siódme: celebruj. Pojawiaj się na wystawach, meczach, koncertach – nic tak nie motywuje jak duma w oczach rodzica.

Magda Niemczuk-Kobosko
Nauczyciel języka angielskiego, certyfikowany coach i tutor. Absolwentka Akademii Przywództwa Liderów Oświaty. Facylitatorka programu „7 nawyków skutecznego działania” wg. S. Covey’a dla szkół. Współautorka pierwszej w Polsce publikacji na temat tutoringu. Współpracuje z wydawnictwem Nowa Era.

Wiedza i rozwójStrefa inspiracjiTydzień dzieckaWsparcie psychologiczne
Podziel się