Specjalne potrzeby edukacyjne na pewnym etapie kształcenia ma właściwie każdy uczeń. W ich zaspokojeniu najważniejsze są uważność i dobra komunikacja między nauczycielem i rodzicem – uważa psycholog dr Tomasz Knopik z Instytutu Badań Edukacyjnych.
Ilu jest w Polsce uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi?
Wszystko zależy od tego, jak definiować specjalne potrzeby edukacyjne. Moim zdaniem 100 procent, bo każde dziecko przynajmniej raz w czasie trwania procesu edukacyjnego wymaga specjalnej uwagi i indywidualnego podejścia. Wymaga z różnych powodów – ma kłopoty z nauką albo wręcz przeciwnie – jest wybitnie utalentowane w jakiejś dziedzinie, bo przez chwilę jego rozwój społeczny nie nadąża za grupą bądź tę grupę wyprzedza, bo emocjonalnie nie jest w stanie sobie poradzić z sytuacją. Powodów może być tyle, ile dzieci. Jeśli zaś skupimy się na statystykach Systemu Informacji Oświatowej, to w ubiegłym roku szkolnym ok. 200 tysięcy dzieci miało orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego. Ale ta liczba nie pokazuje skali potrzeb, tylko liczbę wydanych orzeczeń, a przecież bardzo duża grupa dzieci z różnych powodów tych orzeczeń nie ma. Szacuje się, że grupa, która wymaga specjalnego podejścia do potrzeb edukacyjnych, to ok. 30–35 procent populacji, czyli jakieś 1,5–1,8 miliona uczniów.
W takim razie dlaczego nie są oni objęci takim kształceniem?
Powodów jest wiele. Ten najbardziej banalny brzmi – nikt nie zauważył, że mają jakieś specjalne potrzeby. W końcu nie wszyscy rodzice, opiekunowie czy nauczyciele z uważnością przyglądają się dziecku. Często niepowodzenia edukacyjne przypisują po prostu brakowi zdolności i nie zgłębiają ich przyczyn. Inny powód – to niechęć do przyklejenia dziecku etykietki. To rodzice decydują, czy zgłoszą się do poradni z prośbą o przeprowadzenie kompleksowej diagnozy. Niektórzy z nich, zwłaszcza w przypadku, gdy wydaje się, że niedobory u dziecka są niewielkie, wolą tego nie robić, żeby nie stygmatyzować ucznia. W grupie najłatwiej funkcjonuje się dzieciom przeciętnym, bo każda inność – i to bez względu na to, czy jest się geniuszem, łobuzem, czy introwertykiem – utrudnia integrację.
Czyli rodzice wolą się nie przyznawać, choć widzą, że coś jest nie tak?
Czasem tak bywa. Choć to nie najlepszy pomysł, bo najważniejsze w kształceniu dzieci jest dostrzeganie ich indywidualności i wspieranie ich w rozwoju, a nie jest to możliwe, gdy rodzice i nauczyciele nie współpracują. Tylko szczerość i otwartość w kontaktach dają dziecku szansę na osiągnięcie sukcesu, na realizację własnych możliwości.
To chyba oczywiste, że dzieci mogą zdobyć szczyt własnych możliwości?
Co jest najtrudniejsze w tym wyznaczaniu celu?
Na kim spoczywa większa odpowiedzialność za osiągnięcie tego konsensusu?
Na nauczycielu. Choć tak naprawdę jest on na znacznie gorszej pozycji negocjacyjnej, bo to rodzic ma autonomię i to on decyduje o kształcie edukacji swojego dziecka. Ale to właśnie nauczyciel, dzięki swojej wiedzy i doświadczeniu, musi wziąć na siebie odpowiedzialność za jakość komunikacji z rodzicem. To bardzo trudne, bo zwykle nie ma przygotowania merytorycznego do prowadzenia niełatwych negocjacji, ale przy dużej dozie spokoju i otwartości na rodzica to się udaje. Trzeba zrozumieć, że wiele sytuacji kryzysowych i zachowań agresywnych podszytych jest lękiem, zmęczeniem, bezradnością. Rodzicom trudno pogodzić się, że ich dziecko nie jest takie, jak wszystkie inne dzieci, są zmęczeni różnymi trudnymi sytuacjami domowymi z dzieckiem i to dlatego przeraża ich konfrontacja z nauczycielem. Boją się, że po raz kolejny zostaną źle ocenieni jako rodzice. Rolą nauczyciela jest ten strach opanować i dać rodzicowi przestrzeń na to, by poradził sobie ze swoimi lękami i otworzył się na szczerą rozmowę. To proces, który trwać może dość długo, ale warto się na nim skupić, bo w końcu najważniejsze jest dziecko, a tylko tak możemy o nie dobrze zadbać.
W Systemie Informacji Oświatowej zebrane są dane dotyczące dzieci w polskich placówkach edukacyjnych. Poniżej zbiorcze statystyki dotyczące dzieci z orzeczeniami z września 2018 r. 205 737 – tyle dzieci z orzeczeniami uczyło się we wszystkich typach placówek edukacyjnych 32 467 – tyle dzieci z orzeczeniami uczyło się w przedszkolach 134 819 – tyle dzieci z orzeczeniami uczyło się w szkołach podstawowych i gimnazjach
40 884 – tylu uczniów we wszystkich typach placówek miało orzeczenie o autyzmie (w tym dzieci z zespołem Aspergera) 12 077 – tylu uczniów w przedszkolach miało orzeczenie o autyzmie (w tym dzieci z zespołem Aspergera) 21 422 – tylu uczniów w szkole podstawowej miało orzeczenie o autyzmie (w tym dzieci z zespołem Aspergera)
45 533 – tylu uczniów we wszystkich typach placówek miało orzeczenie o niepełnosprawności intelektualnej w stopniu lekkim 2399 – tylu uczniów w przedszkolach miało orzeczenie o niepełnosprawności intelektualnej w stopniu lekkim 28 370 – tylu uczniów w szkole podstawowej miało orzeczenie o niepełnosprawności intelektualnej w stopniu lekkim
35 580 – tylu uczniów we wszystkich typach placówek miało orzeczenie o niepełnosprawności sprzężonej 5606 – tylu uczniów w przedszkolach miało orzeczenie o niepełnosprawności sprzężonej 20 855 – tylu uczniów w szkole podstawowej miało orzeczenie o niepełnosprawności sprzężonej |
dr Tomasz Knopik - psycholog z Instytutu Badań Edukacyjnych